sobota, 21 lutego 2015

And the Oscar goes to...

Już wkrótce na Hollywood będą skierowane oczy całego świata. Wielkimi krokami zbliża się 87. gala wręczenia Oscarów, a więc jedna z największych imprez przemysłu filmowego, która ściąga w jedno miejsce najjaśniejsze gwiazdy kina. Jak naprawdę wygląda to miejsce, do którego podążają sławni, bogaci i piękni?

W Hollywood byłam dwukrotnie. Pierwszy raz, tuż przed wielką galą, w lutym, a drugi - kilka lat później w sierpniu. W obu przypadkach trudno było oprzeć się wrażeniu, że jest to jedna z najbardziej sztucznie wydzielonych dzielnic miasta jakie widziałam. Po pierwsze - tłum ludzi na każdym kroku i o każdej porze. W większości to oczywiście turyści, którzy chcą zrobić sobie zdjęcie z "przypadkiem" przechadzającym się Batmanem albo Jackiem Sparrowem. Idąc aleją gwiazd największą rozrywką jest wypatrywania nazwisk ulubionych aktorów, filmowców, muzyków czy bohaterów filmowych oraz porównywanie cen w sklepach z pamiątkami, usytuowanymi jeden obok drugiego. Gdy dochodzi się do Dolby Theatre (kiedyś Kodak Theatre), w którym odbywa się gala rozdania Oscarów, ludzi jest tylko więcej. Dodatkowo - nagabywacze, którzy są w stanie powiedzieć milion komplementów na minutę, aby tylko zainteresować wycieczką po Hollywood Hills, wizytą w muzeum Madame Tussaud albo Grauman's Chinese Theatre, przed którym znajdują się odciśnięte w betonie dłonie i stopy najbardziej znanych osobistości ze świata kina. W środku Dolby Theatre na sięgających sufitu kolumnach wypisane są tytuły filmów, które w danym roku otrzymały Oscara w kategorii "Najlepszy film". Można więc zabawić się i sprawdzić swoją wiedzę na temat triumfatorów z poszczególnych lat.




 





















Na Wzgórza Hollywood można wybrać się także samemu, wypożyczając wcześniej samochód, bez którego podczas podróży po Stanach Zjednoczonych raczej trudno się obyć. Przejeżdża się wtedy przez słynne Rodeo Drive (to tam Julia Roberts robiła zakupy w "Pretty Woman"!), dojeżdża do rozsławionych przez amerykańskie seriale z lat 90. Beverly Hills i Bel-Air aż w końcu na wzgórza, gdzie domy gwiazd zachwycają wielkością i przepychem. Większość otoczona jest wysokim murem, a to, czy ktoś oprócz latynoskich ogrodników jest obecnie w domu zdradzają czyhający po bramą paparazzi. Willa Keanu Reevesa stoi obok wielkiej twierdzy, bo inaczej nie da się tego określić, należącej do Leonardo DiCaprio. Najlepszym momentem podczas wizyty w Hollywood jest jednak dotarcie do najwyższych poziomów wzgórz, gdzie w promieniach kalifornijskiego słońca rozciągają się piękne widoki na centrum Los Angeles. Warto zatrzymać się w jednym z punktów widokowych i napawać się widokiem, bo po powrocie na dół, znów wszystko wydaje się być wykreowane niczym świat w "Truman Show". 










Hollywood to miejsce, które odwiedza się raczej "przy okazji", bo nie da się tu przebywać dłużej niż jedno popołudnie. Można poczuć zapach "wielkiego świata", pobyć w miejscu, do którego co roku zjeżdżają się nasi idole, ale... nic poza tym. To wielkie zbiegowisko turystów z całego świata oraz ożywionych postaci z bajek i filmów. 

Mimo to, Hollywood i Oscary to wciąż marzenie dla wielu oraz wielki prestiż. To oddalone od nas o ok. 9,5 tys. km miejsce jest na ustach wszystkich przede wszystkim pod koniec lutego, gdy po słowach "And the Oscar goes to..." padają nazwiska i nazwy produkcji, które w ubiegłym roku szczególnie zachwyciły członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. Wszystkim, którzy są ciekawi, jak przebiegnie tegoroczna gala polecam relację w serwisie Telemagazyn.pl :)


piątek, 13 lutego 2015

13 lutego. Let the journey begin

Piątek trzynastego to dobry dzień, aby zacząć coś nowego. Na przekór wszystkiemu. Tak jak na przekór wszystkim i wszystkiemu należy spełniać swoje marzenia w myśl zasady, że żałuje się tylko tego, czego się nie zrobiło.Najtrudniejszy jest początek. Najtrudniej jest uwierzyć, że to, co robimy może mieć sens. Później jest już z górki, a za każdym zakrętem czeka odcinek "prostej".

Tytuł bloga nie jest odkrywczy ani nazbyt oryginalny. Kojarzy się oczywiście z tytułem książki autorstwa Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Zdecydowałam się na jego parafrazę - "Jedz, módl się, podróżuj", bo te trzy człony, które w moim życiu przenikają się wzajemnie, będą tutaj królować. 

EAT. Jedzenie to jedna z podstaw ludzkiej egzystencji. Musimy jeść nawet, a może zwłaszcza, w podróży. Odwiedzając różne kraje poznajemy też nowe smaki, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia, pobudzamy kubki smakowe, ale także poprzez kulinaria poznajemy kulturę i obyczaje danego kraju. Smakowanie regionalnych potraw to element takiego podróżowania, jakie ja lubię najbardziej. Wchodzimy tym samym w tradycję, a jednocześnie codzienność odwiedzanego miejsca.

PRAY. Modlitwa w życiu jest bardzo ważna. Modlić powinniśmy się w każdej sytuacji - w radości, smutku, za siebie, za innych. Bez względu na to, w co wierzymy. Ja należę do grona typowych Polaków - moja wiara związana jest z katolicyzmem - modlę się, bo to oczywista oczywistość w tym wyznaniu i (bez żadnej dewocji) jak na czasy, w których przyszło mi żyć, chyba trzymam się tego nadzwyczaj mocno. Modlitwa pomaga i przydaje się także podczas podróży. Zwłaszcza, gdy dopada stan, w którym trudno odezwać się do kogoś innego niż Bóg.

TRAVEL. "Podróżować to żyć" - pisał Hans Christian Andersen i chyba miał rację. Stojąc w miejscu życie nie ma sensu. Nieważne czy podróżujemy na drugi koniec świata, czy na drugą stronę miasta. Cały czas jesteśmy w drodze nawet, jeśli chwilowo nie oddalamy się zbytnio od miejsca zamieszkania. Najpiękniejsze są oczywiście te podróże, które wynikają z ciekawości świata i chęci szukania samego siebie. Dzięki którym odkrywamy nie tylko nowe miejsca, ale i nowe możliwości. W czasie nawet najlepiej przygotowanej podróży może zdarzyć się mnóstwo niespodziewanych rzeczy. Podróżować to żyć, a życie to podróż. Ja podróżuję, gdy tylko to możliwe i jak to ktoś kiedyś powiedział - I have not been everywhere, but it's on my list...

Dołączcie do mnie. Świat jest mały, ale bardzo piękny. Warto go zobaczyć, skoro mamy okazję przez chwilę po nim pochodzić. Ruszamy!