piątek, 22 maja 2015

Grand Prix Monako. Szybkie, gorące i luksusowe Monte Carlo



Wszyscy fani sportów samochodowych wiedzą zapewne, że Grand Prix Monako to wyścig, w którym zwycięstwo jest marzeniem dla każdego kierowcy Formuły 1. Należy do najtrudniejszych na świecie. Jednocześnie, jest to jedna z najstarszych i najbardziej prestiżowych imprez tego typu. Jej pomysłodawcą był producent papierosów z Monte Carlo, Antony Noghes, który w 1929 r. zorganizował pierwszą edycję wyścigu. Wygrał ją Brytyjczyk francuskiego pochodzenia, William Grover-Williams w samochodzie Bugatti. Od 1955 roku wyścig odbywa się co roku i jest częścią eliminacji Mistrzostw Świata Formuły 1.

Tegoroczna edycja GP Monako trwa od 21 do 24 maja. Ja odwiedziłam to miejsce na kilka dni przed rozpoczęciem imprezy i przekonałam się, że w tym uroczym małym państewku, faktycznie wszystko podporządkowane jest wyścigowi. Przygotowania to tego, aby na tor Circuit de Monaco wyjechali kierowcy, tylko pozornie wprowadzają chaos w funkcjonowanie tego jednego z najmniejszych niezależnych państw świata. Centrum Monte Carlo wygląda jak jeden wielki plac budowy i reklama w jednym - panowie na rusztowaniach przygotowują trybuny dla kibiców F1, a na każdej ulicy powiewają chorągiewki informujące o rozpoczynającym się Grand Prix i instruujące fanów, co należy zrobić, aby zobaczyć wyścig na żywo. A wydaje się, że całkiem niewiele. To jedyny wyścig F1, który można oglądać bez zakupienia biletów. Wystarczy stanąć na poboczu ulic lub wyjrzeć przez okno budynków i hoteli w Monte Carlo (inna sprawa, że ceny w hotelach - i tak horrendalnie wysokie - są w tym czasie dodatkowo podwajane). Tor tworzą bowiem wąskie ulice dzielnic Monako, co wpływa na jego trudność. Kierowcy pokonują ponad 260,5 km (78 okrążeń), a w tym czasie zmieniają biegi średnio co dwie sekundy. Na trasie muszą zmagać się z licznymi wzniesieniami i ciasnymi zakrętami (na Circuit de Monaco znajduje się też najciaśniejszy w F1 nawrót, w którym kierowcy muszą zwolnić poniżej 50 km/h). Mimo to, do wypadków dochodzi tutaj wyjątkowo rzadko, co według mnie wydaje się być naprawdę zdumiewające.













































Oczywiście Monako może urzec także osoby, które zupełnie nie interesują się Formułą 1. Lazur morza stapiający się z bezchmurnym niebem sprawia, że można poczuć się jak w raju. Ja dodatkowo odnalazłam tutaj elementy kojarzące się z innymi miejscami w Europie. Z przyczyn oczywistych, państwo to jest bardzo francuskie - pomijając zaszłości historyczne - to praktycznie część Riwiery Francuskiej, zbliżona charakterem do innych miast w Prowansji. Warto tutaj wspomnieć, że podróż z Nicei do Monte Carlo zajmuje ok. 30 minut i prowadzi przez malownicze Lazurowe Wybrzeże. Za bilet autobusowy w jedną stronę trzeba zapłacić... 1,50 euro! Wąskie uliczki, okiennice i kwiaty w oknach przypominają mi natomiast włoskie miasta - Bolonię, Florencję czy nawet Rzym, a białe domy tuż nad wybrzeżem to zdecydowanie znak rozpoznawczy Grecji. Pogoda jest tu wspaniała, a widoki nieziemskie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie jest to miejsce do życia dla każdego. O tym, że czas spędzają tu przede wszystkim osoby, które stać na luksus przez wielkie "L", świadczą na przykład piękne jachty, stojące w porcie w Monte Carlo. Wielu z nas może także tylko pomarzyć o noclegu w jednym z miejscowych hoteli czy grze na jednym z kortów tenisowych na wzniesieniu nad samym morzem. Ale marzeniem mogło być także zobaczenie tego wszystkiego. Przecież nikt nie zabroni nam marzyć...

































czwartek, 14 maja 2015

Marsylia - port, Aleksander Dumas i Madonna






















Podczas przygotowań do wyjazdu na południe Francji uderzyły mnie szczególnie dwie rzeczy - Marsylia jako europejska stolica muzułmanów i niesympatyczni Francuzi, z którymi za nic się nie dogadasz, jeśli nie znasz francuskiego. Po jednym dniu spędzonym w Marsylii i okolicach, muszę stwierdzić, że dużo w tym prawdy. Nie obędzie się jednak bez małego "ale". O ile w kwestii wyznawców islamu i uchodźców z Afryki północnej nie będę się wypowiadać (faktycznie, jest ich tu wielu), o tyle nie byłabym sobą, gdybym nie obroniła Francuzów. Już w drodze z lotniska do hotelu przekonałam się, że są oni niezwykle mili i skorzy do pomocy. W autobusie, do dyskusji na temat tego, gdzie znajduje się miejsce mojego pobytu, włączyło się pięć osób. Jedna z leciwych już pasażerek uruchomiła GPS w telefonie i informowała kierowcę, w którym miejscu jest hotel, a następnie wytłumaczyła mi, dokąd mam iść po tym, jak wysiądę z autobusu. Gdyby nie to, znalezienie noclegu na pewno zajęłoby mi to nieporównanie więcej czasu. Przy okazji, pamiętajcie - czasem lepiej dopłacić i mieć hotel bliżej centrum ;). Co do języka - duskusja faktycznie odbywała się po francusku i prawdopodobnie gdyby nie to, że kiedyś uczyłam się francuskiego, byłoby zdecydowanie trudniej. W wielu przypadkach wystarczy jednak ładnie spytać po "ichniemu": "Parez-vous anglais?", a zdołają wydusić z siebie parę zrozumiałych i pomocnych przy tym słów. 

Co więc lepiej opisuje Marsylię, niż muzułmanie i problemy komunikacyjne? Według mnie to przede wszystkim miasto portowe, nad którym pieczę sprawuje Maryja z bazyliki Notre Dame de la Garde, a o ktrórym pisał Aleksander Dumas w powieści "Hrabia Monte Christo". Stary port jest naprawdę urokliwy i tętniący życiem. Jachty, statki, kutry, rybacy, stragany z prowansalskimi przysmakami, pamiątkami i prawdziwymi kolorowymi, pachnącymi mydełkami marsylskimi, niezwykle przyjaznymi dla skóry to tylko niektóre z rzeczy, jakie można zobaczyć w porcie. To idealne miejsce dla fanów owoców morza, które są tutaj na wyciągnięcie ręki, oraz dla osób, które uwielbiają iść na lunch i wypić dobrą kawę lub zjeść orzeźwiające lody albo "frozen yogurth" w czarującej małej knajpce. Na dodatek odgłosy wydawane przez wszędzie obecne mewy oraz muzyka, grana na żywo przez ulicznych grajków. Wszystko to nadaje miejscu wyjątkowy klimat. Stąd można też udać się w rejs na wyspę If, gdzie uwięziony był Edmond Dantes, czyli bohater powieści Aleksandra Dumasa. Nad portem widać natomiast wzoszące się wzgórze la Garde, a na jego szczycie Maryję z bazyliki Notre Dame.






























































































W 1844 r. Aleksander Dumas wydał "Hrabiego Monte Christo", który odniósł ogromny sukces. Bohater powieści, Edmond Dantes jest uwięziony na skalistej wyspie If, położonej ok. 3,5 km od portu w Marsylii. Znajduje się na niej zamek Chateau d'If, który przez lata pełnił unkcję więzienia. Osadzani byli tam głównie więźniowie polityczni i religijni. Prawie żaden z nich nigdy nie opuścił murów zamku, a ostatni przebywali w nim Niemcy podczas I wojny światowej. Obecnie można dotrzeć na wyspę i na zamek za pośrednictwem statku odpływającego co godzina z portu. Na miejscu można podziwiać Marsylię z perspektywy morza oraz zwiedzić to osławione więzienie (dla Europejczyków poniżej 26. roku życia - zwiedzanie za darmo!). Znajduje się tutaj także mała kawiarenka oraz miejsca, dzięki którym można spędzić czas w przyjemnych okolicznościach przyrody.









Myśleliście, że Notre Dame jest tylko w Paryżu? Otóż nie. To nazwa dość popularna, szczególnie jeśli chodzi o francuskie budowle sakralne. Nad Marsylią swoją pieczę rozpościera Maryja ze 162-metrowego wzgórza la Garde. W przeszłości był to oczywiście ważny punkt orientacyjny dla statków wpływających do portu, obecnie natomiast jest to jedno z najpopularniejszych miejsc pielgrzymkowych w Europie. Madonna z Dzieciątkiem wieńczy 60-metrową wieżę bazyliki i jest widoczna niemal z każdego miejsca w mieście (sama figura ma 11 metrów). Przy wejściu na wzgórze trzeba się niemało napocić, ale warto. Sama bazylika co prawda nie jest duża, ale w bogato zdobionym wnętrzu znajduje się spora kolekcja ciekawych zdjęć i monet, a główny ołtarz to kolejna figura Maryi. Wkół bazyliki wybudowano taras, z którego zobaczyć można panoramę Marsylii i podziwiać miasto z góry. W jednym z miejsc widokowych przyklejone są tysiące tabliczek z wygrawerowanymi podziękowaniami. Bo przecież każdy z nas ma za co dziękować.